czwartek, 16 maja 2013

Iluzja.

Stoimy naprzeciw siebie. Nasze oczy się spotkały i próbują zajrzeć głębiej w naszą duszę. Nie dajemy za wygraną i stoimy nieruchomo. Nic nie słyszymy, prócz ciszy. Światła już zgasły, a nam drogę oświetla tylko księżyc. Każde z nas podchodzi coraz bliżej, aż do momentu, w którym się zatrzymujemy. Łapiemy się za ręce i idziemy. Idziemy przed siebie. Ciemną drogą co raz spoglądamy w niebo, ufając magii nocy. Głucha cisza przebija nasz powolny i spokojny oddech. Dotarliśmy do celu. Upragnionego celu. Moje oczy dostrzegają tylko małych, migoczących światełek na ciemnych płytach, które próbują przebić grubą taflę mroku. Wchodzę przez gotycką bramę i moje myśli w końcu dochodzą do siebie. Zdaje sobie sprawę z tego, że znalazłam się na cmentarnym pochówku, pełnym starych, spróchniałych krzyży. Spoglądam za swoje lewe ramię. Czuję czyjąś obecność. Zimny powiew wiatru przeszywa mnie od wewnątrz. Podnoszę swoją prawą dłoń i dochodzę do wniosku, że to wszystko, to jedna, wielka iluzja. Skoro już tu przywędrowałam idę dalej, kieruję się na przód. Coraz głębiej i głębiej. Dochodzę do jednego, jedynego grobu, który pokryty jest kwiatami i grubą, zimną powłoką. Kładę się, a 'on' zastępuje mi łóżko. Zamykam swoje brązowe oczy i nagle daje się słyszeć groźny szum wiatru. Nie zważam na to wielkiej uwagi, bo 'ten ktoś' jest przy mnie. Koncentruję się tylko na nim i jego obumarłej duszy. Zaczyna padać deszcz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz